Czy byłeś już kiedyś rzucony na głęboką wodę?
W wir trwającego uruchomienia obiektu automatyki?
Czy zostałeś pozostawiony tam sam jak palec?
Sam jedyny z wieloma rozpoczętymi wątkami i dziesiątkami ludzi, project managerami, inwestorem i inspektorami pytającymi się, kiedy w końcu skończone będzie to albo tamto?
Ja taką “przyjemność” miałem jakiś czas, niedługo po studiach. Mimo małego doświadczenia zostałem przez znajomego polecony jako osoba z dużym zaangażowaniem i kumata i szybko ucząca się do firmy realizującej akurat duży projekt automatyki budynkowej.
Automatycy pracujący na obiekcie na szybko pokazali mi co, gdzie się znajduje i mniej więcej nakreślili, co jeszcze trzeba zrobić.
Można byłoby to streścić tak:
“Młody, na serwerze masz dokumentację, to sobie w hotelu wieczorami obczaisz. Programy PLC są w sumie napisane, a grubsze rzeczy uruchomione. Zostało kilka węzłów chłodu, ze trzy centrale wentylacyjne i dystrybucja wszystkiego po budynku z oblicznikowaniem zużycia mediów. To w sumie tylko kopiuj-wklej programy, pozmieniasz linkowanie IO i tyle.
A! i jeszcze kilka urządzeń po modbusie wciągniesz do systemu. My nie zdążyliśmy, bo dopiero magistralę rzucają. Karol z Tobą zostanie trochę, ale on ogarnia rozdział powietrza tylko i nie zbytnio czai nasze tematy…”
A ja wyglądałem mniej więcej tak:
Oczywiście o połowie rzeczy do zrobienia zapomnieli mi powiedzieć… I po tygodniu zniknęli z obiektu, bo firmie wpadł kolejny duży projekt, a na uruchomieniu zostaliśmy we trzech: ja, automatyk i scadowiec. Jak się okazało chłopaki pracują ledwo kilka miesięcy dłużej i to także ich pierwszy projekt.
Ale postanowiłem wziąć ten temat na klatę!
Kabelkologię udało mi się ogarnąć samemu, a zasady funkcjonowania poszczególnych układów poukładałem sobie na podstawie strzępkowych informacji z różnych źródeł.
To było chyba najgorsze!
Doszukiwanie się wszystkiego i łączenie w całość, filtrując informacje, bo oczywiście jak się (po kilku miesiącach) okazało, w niektórych kwestiach nawet inspektor się mylił…
I wreszcie programy na PLC. Przecież zdobytą wiedzę trzeba przelać na algorytmy sterujące. Jak się okazało programy stworzone na podstawie własnych doświadczeń przez starszych kolegów z działu, nie do końca odpowiadały wymaganiom inspektora. Szybko pojawiła się lista zmian do wprowadzenia, a ja po otwarciu programów widziałem tylko jakąś plątaninę bloczków połączonych zmiennymi.
Niby człowiek uczył się na studiach jak programować w LD i w ST, ale przygotowane algorytmy w niczym nie przypominały “zapalenia lampki od przycisku”. Dziesiątki zależności: jak się włączy to, to tamto ma się zatrzymać, jeśli temperatura jest mniejsza niż x, ale jak jest wyższa to tylko zwolnić albo przełączyć przepustnicę, itd… Samych funkcji w sterowniku, których nie znałem była cała masa. Informacji o nich doszukiwałem się, gdzie tylko mogłem: internet, help, dokumentacja softu. Łatwo nie było!
Na szczęście zmysł techniczny zadziałał i po wielu, wielu, wielu …. wielu dniach, udało się ogarnąć wszystkie układy na budynku. Masakra ile było zarwanych nocek, stresu i presji z góry:
“Jesteś automatykiem to, czemu Ty tego nie wiesz! Na pstryknięcie to powinno być zrobione, przecież to prościzna…” – żeby nie było tego rodzaju presja była ze strony inspektora, a nie przełożonych z mojej firmy – chyba tego nigdy nie zapomnę.
Jak się przyjęło mawiać – mądry po szkodzie. Mimo że bardzo uczyłem się programowania PLC i mikrokontrolerów przed rozpoczęciem swojej pierwszej pracy to jednak zderzenie z rzeczywistą maszyną, której niewłaściwe sterowanie mogłoby doprowadzić do uszkodzenia czegoś kosztownego, budziło obawy. Wszak dobrą praktykę warto zdobywać nie samemu, a od kogoś, kto już ją nabył.
Mnie to zajęło sporo czasu i trudu, ale Tobie nie musi!
Sam studiowałem i wiem, jak niewiele praktyki można tam nabyć.
Wiem, ile zajmuje wyciągnięcie tej wiedzy, od zabieganych kolegów w pracy.
Wiem, ile zmęczenia kosztuje znalezienie tych informacji w internecie.
Wiem jakim językiem i w jakim stopniu przygotowywane są dokumentacje techniczne i jak działa support różnych producentów.
I właśnie dlatego powstał kurs programowania w języku LD w Codesys! Abyś nie musiał doświadczać tego wszystkiego, czego doświadczyłem ja na początku kariery.
Proszę, bierz i korzystaj z tego!
Zaprogramowałem setki sterowników, a zdobytą wiedzę i doświadczenie umieściłem wspólnie z Marcinem w kursie online. Już Marcin pisał o tym wielokrotnie, ale napiszę jeszcze raz. Dzisiaj zdobywanie doświadczenia z automatyki dzięki kursom online jest po prostu łatwiejsza.